wydanie piaseczynsko-ursynowskie (nr 710), 2018-03-16
W starostwie bez zmian
POWIAT Niemal w ostatniej chwili, w przerwie piątkowych obrad, radni powiatowi Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy Obywatelskiej porozumieli się. Mimo ostatnich, ostrych zgrzytów ich trwająca od trzech lat współpraca będzie kontynuowana
„Ze sobą źle, bez siebie jeszcze gorzej” - to powiedzenie dobrze oddaje stosunki panujące w powiatowej koalicji klubów PiS i PO. Jeszcze w poprzedni piątek rano wydawało się, że dojdzie do przewrotu, w wyniku którego starosta Wojciech Ołdakowski (PiS) i jego koledzy klubowi stracą władzę w starostwie na rzecz lokalnego klubu Nasza Gmina Nasz Powiat (NGNP). Tak się jednak nie stało.
PiS zrobił krok w tył
Przypomnijmy, że całe zamieszanie rozpoczęło się przeszło miesiąc temu, kiedy klub PiS domagał się, aby jego koalicjant respektował zapisy umowy o współpracy i zgodził się na powołanie do zarządu powiatu Sergiusza Muszyńskiego. Szef struktur powiatowych partii Kaczyńskiego i współpracownik ministra i posła Mariusza Błaszczaka miał zastąpić na fotelu wcześniej odwołaną z zarządu (i usuniętą z PiS) Katarzynę Paprocką. Klub PO jednak nie chciał Muszyńskiego w zarządzie, obawiał się jego silnego charakteru i rozgrywek politycznych pod dyktando regionalnych władz PiS. Wtedy – w kryzysowym momencie – opozycyjny klub Nasza Gmina Nasz Powiat, złożył wniosek o odwołanie starosty i tym samym całego zarządu. Ugrupowanie, którego liderami są były burmistrz Piaseczna Józef Zalewski (jest radnym powiatowym) i były starosta Jan Dąbek (nie jest radnym) rozpoczęło rozmowy zarówno z PO, jak i z PiS.
Jednak kluczowe w całym zamieszaniu okazało się ostatnie kilkadziesiąt godzin. Przed piątkowym głosowaniem PiS zrobił bowiem krok w tył i dla ocalenia Wojciecha Ołdakowskiego w roli starosty oznajmił, że nie będzie upierał się przy uzupełnieniu zarządu o swojego człowieka (stanowisko to poparły władze regionalne partii). Zwyciężył pogląd, że zostało niewiele czasu do jesiennych wyborów i warto dość dobrą kadencję samorządu powiatu dokończyć razem i w umiarkowanej zgodzie. – Odwołanie starosty na kilka miesięcy przed wyborami oznaczało realne ryzyko destabilizacji powiatu. Naszym najważniejszym celem było jak najszybsze przerwanie toczących się wokół tego wniosku gierek politycznych. Chcemy, aby zarząd pod przewodnictwem Wojciecha Ołdakowskiego mógł spokojnie pracować do końca kadencji – argumentuje Sergiusz Muszyński.
Przeanalizujemy zarzuty
Podczas gorączkowych rozmów w przerwie piątkowych obrad zapadła decyzja, że uchwała o głosowaniu za odwołaniem starosty zostanie zdjęta z porządku dziennego. I tak też się stało. Rozwiązanie zgłoszone przez Arkadiusza Strzyżewskiego, szefa klubu PO, poparło 16 radnych z klubów PO i PiS, przeciwnikami było 9 radnych z klubu NGNP. – Uznaliśmy, że zmiany kilka miesięcy przed wyborami samorządowymi byłyby niepotrzebnym i niezrozumiałym dla mieszkańców zamieszaniem – wyjaśnia wicestarosta Strzyżewski. – Alternatywne rozwiązania były dla nas trudne do przyjęcia, zarówno ze względu na propozycje personalne, jak i na różnice w poglądach. Jako klub uważamy, że do końca obecnej kadencji zarząd powinien funkcjonować w trzyosobowym składzie. Złożyliśmy już w tej sprawie stosowny wniosek. Jednocześnie deklarujemy, że wszelkie zarzuty jakie padły pod adresem starosty we wniosku o jego odwołanie, dotyczące polityki zatrudnienia, będą przez nas rzetelnie przeanalizowane i jeśli zajdzie potrzeba będziemy odpowiednio na nie reagować – dodaje.
Z tego co miało miejsce na sesji niezadowolona jest opozycja. Zdaniem Marii Bernackiej-Rheims, która złożyła wniosek o odwołanie starosty w imieniu klubu NGNP, bezwzględnie powinien on zostać przegłosowany. – Wniosek nie był po to, żeby mącić, ale by zwrócić uwagę na nieprawidłowości w urzędzie. Uważam, że coś należy zrobić, bo niektóre wydziały źle pracują – mówi radna.
O tym, że wszystko rozstrzygnęło się w ostatniej chwili świadczy fakt, że starosta Ołdakowski przygotował sobie odpowiedź na zarzuty, które postawiono mu we wniosku o odwołanie.
Piotr Chmielewski